Wrażenia po koncercie pozytywne – spotkanie z czymś znanym, a jednocześnie nowym. Tomasz Steńczyk wraz ze zespołem nie „odkurzyli” utworów wybitnego duetu Osiecka – Krajewski oni je namalowali ponownie, nie niszcząc subtelnego przekazu dzieł.
„Okularnicy”, „Niech żyje bal”, „Uciekaj serce” w całkowicie nowej aranżacji – dynamiczne lekko rockowe czasami wchodzące w klimaty jazzowe. „Czerwony kapturek” o czarnym zabarwieniu, ale wciąż humoreska. „Kołysanka dla okruszka” to już pełna liryka. „Kiedy mnie już nie będzie” tu głos chwyta za serce, słychać dojrzałego faceta, ale jeszcze z młodzieńczym zadziorem.
W czasie koncertu nie było chwili wątpliwości, że gra kompetentny zespół, z mistrzem ceremonii na czele – nietuzinkowym solistą.
To co usłyszeliśmy ze sceny to z pewnością wynik dużego nakładu pracy – interpretacje utworów i aranże robione pod nie głęboko przemyślane. Prawdziwa uczta muzyczna, nie powodująca zgagi.
Nasuwa się tylko jedno pytanie – czemu tak niewielkie (jak by na to nie patrzeć) zainteresowanie?